wtorek, 23 marca 2010

10 najbardziej denerwujących rzeczy w rowerach

10. Kierunkowskazy. Kiedy chcesz poinformować innych użytkowników drogi o zamiarze skrętu, musisz jak pajac wymachiwać rękoma. Ani to wygodne, ani bezpieczne, bo w krytycznym momencie wchodzenia w zakręt trzymamy kierownicę tylko jedną ręką.
9. Smerfy. Za wykroczenia popełnione na rowerze można stracić prawo jazdy na samochód. Absurdalne, ale wytłumaczcie to panom policjantom.
8. Bidony. Korzystanie z bidonu w czasie jazdy to cyrkowa akrobacja. Jeszcze nie spotkałem koszyczka na napój, którego umiejscowienie nie sprawiałoby problemu. A może wzorem samochodów zakazać picia w trakcie jazdy?
7. Dzwonek. Jak najłatwiej potrącić pieszego na drodze rowerowej? Zadzwonić za jego plecami. Murowane, że wskoczy wprost pod koła.
6. Piesi. Nigdy nie patrzą na znaki, a ścieżka rowerowa to dla nich taki sam chodnik jak każdy inny.
5. Łańcuch. Zawsze spada, gdy pod ręką nie ma ani centymetra kwardatowego husteczki chigienicznej.
4. Zwierzęta domowe. Każdy rowerzysta, który kiedykolwiek uciekał przed psią szczęką lub ostrym jak brzytwa kogucim dziobem, wie o co chodzi.
3. Błotniki. Choćby były niewiadomo jak szerokie, przejażdżka po zabłoconej drodze zawsze kończy się przymusowym praniem ciuchów.
2. Siodełka. Jedyny fragment roweru, który z samej definicji musi być niewygodny.
1. Wzniesienia. Kiedy stoi się na ziemi, wszystko wydaje się płaskie. Wystarczy jednak wdrapać się na siodełko i od razu zauważamy, że świat to w większości podjazdy, a chwila beztroskiej jazdy w dół, okupiona jest litrami potu wylanego w trakcie mozolnej wspinaczki na kolejną górkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz