czwartek, 25 marca 2010

Mój nowy plan

Najważniejsze już jest. Mam nowy plan przygotowań do sezonu. Zimę, pewnie jak większość podobnych do mnie amatorów, przespałem. Żadnej siłowni, basenu czy przynajmniej ćwiczeń na świeżym powietrzu. Pora wziąć się za siebie.
W zeszłym roku popełniłem klasyczny błąd, przeceniają swoją wątpliwą kondycję. Zbyt optymistycznie założyłem, że skoro we wcześniejszym sezonie pokonanie trasy 60-80 km nie stanowiło większego wyzwania, mogę na starcie zacząć od 40 km.
No tak, spiąłem się i jakoś dojechałem. Tyle tylko, że przez następne dwa dni nie mogłem usiedzieć na obolałych czterech literach, a o pokonaniu schodów nawet nie było mowy.
Teraz ma być inaczej. Zacznę ostrożnie. Dni 1-3 po 15 km. Głównie w mieście, żadnych dużych podjazdów. Muszę też sprawdzić w jakim stanie po zimie jest rower. W czwartym dniu, o ile pogoda dopisze 40 km. Przypuszczam, że bez zakwasów się nie obejdzie, więc kolejne dwa dni ograniczę się znów do 15 km. Tydzień mam zamiar zakończyć jakąś 20-kilometrową wycieczką.
W kolejnym zacznę już od 20 km i każdego kolejnego dnia, jeśli tylko będą możliwości, dołożę jeszcze 5 km, aż do 50 km.
Później postaram się popracować trochę nad tempem jazdy. W zeszłym roku średnie prędkości na trasie Koszalin-Mielno-Unieście-Łazy były rzędu 22 km/h. Tym razem chciałbym dojść do przelotowej prędkości ok. 27 km/h. Mam tylko nadzieję, że rower, który demonem prędkości nie jest, pozwoli mi na tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz